W okolicach Krakowa mamy takie nasze dwa najbardziej ulubione z ulubionych - miejsca.
Jedno to jerzmanowicki CHOCHOŁOWY DWÓR, a drugie to zabierzowskie GRUBE RYBY.
Schemat jest w sumie ten sam: wybieramy cudny, słoneczny dzień (o dowolnej porze roku),
dajemy sami sobie - rodzinny - znak wyjazdu i... jedziemy.
A ponieważ ta właśnie niedziela powitała nas listopadowym słoneczkiem,
więc postanowiliśmy poszwendać się po zabierzowskich lasach oraz zjeść pyszny deser
w przemiłej restauracyjce...
Maciej przy okazji zbierał (i gubił) resztki liści do szkolnego "Zielnika",
a ja oczywiście złapałam zdjęciowe flo :-)
CZĘŚĆ PIERWSZA: LAS
CZĘŚĆ DRUGA: RESTAURACJA
Jedno to jerzmanowicki CHOCHOŁOWY DWÓR, a drugie to zabierzowskie GRUBE RYBY.
Schemat jest w sumie ten sam: wybieramy cudny, słoneczny dzień (o dowolnej porze roku),
dajemy sami sobie - rodzinny - znak wyjazdu i... jedziemy.
A ponieważ ta właśnie niedziela powitała nas listopadowym słoneczkiem,
więc postanowiliśmy poszwendać się po zabierzowskich lasach oraz zjeść pyszny deser
w przemiłej restauracyjce...
Maciej przy okazji zbierał (i gubił) resztki liści do szkolnego "Zielnika",
a ja oczywiście złapałam zdjęciowe flo :-)
CZĘŚĆ PIERWSZA: LAS
CZĘŚĆ DRUGA: RESTAURACJA
(i restauracyjny KOT)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz