Co najbardziej lubię w fotografowaniu ?
Niepowtarzalność chwili. Cudowną pewność i świadomość, że to, co widzę i odczuwam „tu i teraz” jest mi dane tylko ten jeden jedyny raz.
Uśmiech fotografowanej osoby, emocje, światło, a nawet kawałek duszy.
Stan „flow”, w którym się znajduję, biegając z aparatem.
Szybkość podjętej o naciśnięciu migawki decyzji, która zapada gdzieś na linii mózg-oko-ręka i wynika trochę z foto-doświadczenia a trochę z osobowości.
Pstrykanie fotek to dla mnie pasja, uwielbienie dla obrazu, szacunek dla człowieka i cudów natury.
SERDECZNIE ZAPRASZAM NA MOJE SESJE !
www. fotorodzinne.pl
607 058 283
asia.hadam@gmail.com
wtorek, 30 lipca 2013
WENECJA cz. pierwsza ...
Wenecję widziałam już raz
- dokładnie 13 lat temu
przy okazji wycieczki jednodniowej z chorwackiej Istrii.
No i oczywiście zapamiętałam ją zupełnie inaczej:
mniejsze tłumy, więcej gołębi na placu św. Marka, jakoś bardziej klimatycznie, a mniej jarmarcznie.
Teraz - na najsłynniejszym placu stoją budy z chińszczyzną (nie dało się normalnie zrobić zdjęcia bez nich, więc... po prostu nie zrobiłam szerokiego kadru, choć serce mnie ciut zabolało !),
a sam wierzch Bazyliki - w remoncie.
W sumie chyba nie powinnam się spodziewać również mniejszej masy ludzkiej, bo sezon wakacyjny w pełni ... No i spacerowaliśmy z DZIEĆMI (po zwiedzeniu Burano i Murano w dodatku) ...
Niemniej jednak WENECJA swój urok ma...
i w jej zakamarkach, jak też na otwartej przestrzeni
- wypatrzyłam i popstrykałam sobie co nieco :-)
Acha ! Zapomniałabym dodać, że po Wenecji częściowo chodziliśmy, a częściowo przemieszczaliśmy się tramwajami wodnymi, co po pierwsze pozwoliło nam trochę zaoszczędzić sił w tym niemiłosiernym UPALE, a częściowo popstrykać ujęcia "z wody" tj od strony niestandardowej :-)
- dokładnie 13 lat temu
przy okazji wycieczki jednodniowej z chorwackiej Istrii.
No i oczywiście zapamiętałam ją zupełnie inaczej:
mniejsze tłumy, więcej gołębi na placu św. Marka, jakoś bardziej klimatycznie, a mniej jarmarcznie.
Teraz - na najsłynniejszym placu stoją budy z chińszczyzną (nie dało się normalnie zrobić zdjęcia bez nich, więc... po prostu nie zrobiłam szerokiego kadru, choć serce mnie ciut zabolało !),
a sam wierzch Bazyliki - w remoncie.
W sumie chyba nie powinnam się spodziewać również mniejszej masy ludzkiej, bo sezon wakacyjny w pełni ... No i spacerowaliśmy z DZIEĆMI (po zwiedzeniu Burano i Murano w dodatku) ...
Niemniej jednak WENECJA swój urok ma...
i w jej zakamarkach, jak też na otwartej przestrzeni
- wypatrzyłam i popstrykałam sobie co nieco :-)
Acha ! Zapomniałabym dodać, że po Wenecji częściowo chodziliśmy, a częściowo przemieszczaliśmy się tramwajami wodnymi, co po pierwsze pozwoliło nam trochę zaoszczędzić sił w tym niemiłosiernym UPALE, a częściowo popstrykać ujęcia "z wody" tj od strony niestandardowej :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)