Przy okazji naszego powrotu z WAKACJI i tych kilku nowych, włoskich migawek
- postanowiłam odkurzyć trochę mojego starego fotobloga.
Oj - jak dawno tu nie zaglądałam !
(3 miesiące to bowiem baaardzo dłuuugo jak na takiego fotopasjonata jak ja).
Nie to żebym zdjęć nie robiła - co więcej - piętrzą się STOSY zaległości prywatno-rodzinnych
(w tym np. weekendy majowe i czerwcowe), ale może jeszcze do nich wrócę,
no i wkładam wszak dziecięco-rodzinne portreciki z moich sesji na równoległego bloga i stronkę www.fotorodzinne.pl
Tymczasem jednak szczęśliwie zakończyliśmy nasze fajowe WAKACJE we Włoszech Północnych, spędzane zresztą w 3 rodziny z Rodziny :-)
Było więc dużo plaży, dużo zapachu piniowych lasków, dużo lodów, dużo dzieci
i dość dużo wycieczek :-) Ale mam nieodparte wrażenie, że dopiero ... napoczęłam Italię Zieloną ...
I czuję się tak jakbym ledwie ... polizała kawałek, wierzchołek kolorowego loda...
Chce mi się więcej i czuję wciąż Wielki Niedosyt.
Dziś niech będzie odsłona pierwsza z naszej pierwszej wyprawy: Werona i Padwa.
Muszę przyznać w skrytości, że odrobinkę mnie rozczarowały
(a może z dziećmi zwiedza się inaczej ?)
(a może ja staję się jakaś bardziej wybredna z wiekiem ??? :-))
WERONA i ten jedyny słynny balkonik:
"Miłosne" kłódki (prawie jak w Krakowie na Kładce Bernadce
i we Wrocławiu na Ostrowie Tumskim - tylko więcej różowych) :-)
I "miłosne" ... no zgadnijcie CO ???!!!
YYY ... naprawdę tak:
gumy do żucia...
Dla odmiany kilku uczestników wyprawy:
Uliczki i to co na nich:
Powyżej widok ze słynnego mostu Scaligero z XIV wieku (podobno wówczas posiadał największy na świecie łuk mostowy); poniżej widok mostu z poziomu górnego:
No i PADWA:
Czarodziejskie bramy, zamykające się dosłownie na naszych oczach:
I takie czarodziejskie rysunki na jednej ze ścian, przed ciągiem sklepów i mieszkań:
Oraz czarodziejskie, ale żywe SOWY,
również pojawiły się na trasie naszej wycieczki po Padwie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz