Ta zakładka blogowa będzie chyba wyjątkowo zawierała ciut więcej opisu niż zdjęć.
Ale spokojnie - fot z wakacji jest całe mnóstwo i takie stosy,
że kolejny dzień próbuję to jakoś sensownie posortować i powybierać,
aby móc przedstawić szerszemu gronu ... i wcale niezbyt dobrze i skutecznie mi to wychodzi...
:-)
Otóż tym razem celem naszych rodzinnych, wakacyjnych wędrówek stała się grecka wyspa
R O D O S.
Grecję odwiedziliśmy już wcześniej dwukrotnie:
pierwszy raz w 2002 roku byliśmy na Riwierze Olimpijskiej (zaliczając przy okazji m.in. Meteory i Ateny),
drugi raz zachwyciła nas klimatem Kreta w 2006 roku,
a teraz po raz pierwszy greckich przygód doznał z nami MACIEJ
- i były to naprawdę cudne WAKACJE !
Rodos jest wyspą niewielką (ok. 80 km wzdłuż), dlatego pozwiedzaliśmy chyba wszystko co się dało.
Zakwaterowano nas w hotelu w miejscowości PEFKOS (przy okazji poznałam nowe, greckie słówko oznaczające "sosnę")
- na wschodnum wybrzeżu, 6 km od starożytnego LINDOS.
Trochę tutaj więc plażowaliśmy, trochę basenowaliśmy, a trochę jeździli karkołomnie po krętych,
zakurzonych greckich drogach. Nasze główne szlaki wiodły:
- do Asklipio i Apolakki (dwóch przypadkowo wybranych miasteczek, gdzie zaplątaliśmy się w wąskich uliczkach na amen),
- do stolicy wyspy (nastrojowej ale trochę zaniedbanej, z Pałacem Wielkich Mistrzów, Portem Mandraki,
którego strzeże Kolos albo raczej jego duch :-) oraz stareńskim Akropolem)
- na cypel Prassonisi, gdzie spotykają się dwa morza (a kite-surferzy mają prawdziwy raj)
- do Lindos i Zatoki Św. Pawła
- do Doliny Motyli
- na Wyspę Symi (pełnej kolorowo-włoskich wpływów).
Na zachodnie wybrzeże niestety zabrakło nam już czasu i pięniędzy, ale może kiedyś jeszcze wrócimy na Rodos,
żeby je również zobaczyć...
:-)
A TAKIE widoki nadchmurne towarzyszyły nam w drodze powietrznej z Krakowa:
Ale spokojnie - fot z wakacji jest całe mnóstwo i takie stosy,
że kolejny dzień próbuję to jakoś sensownie posortować i powybierać,
aby móc przedstawić szerszemu gronu ... i wcale niezbyt dobrze i skutecznie mi to wychodzi...
:-)
Otóż tym razem celem naszych rodzinnych, wakacyjnych wędrówek stała się grecka wyspa
R O D O S.
Grecję odwiedziliśmy już wcześniej dwukrotnie:
pierwszy raz w 2002 roku byliśmy na Riwierze Olimpijskiej (zaliczając przy okazji m.in. Meteory i Ateny),
drugi raz zachwyciła nas klimatem Kreta w 2006 roku,
a teraz po raz pierwszy greckich przygód doznał z nami MACIEJ
- i były to naprawdę cudne WAKACJE !
Rodos jest wyspą niewielką (ok. 80 km wzdłuż), dlatego pozwiedzaliśmy chyba wszystko co się dało.
Zakwaterowano nas w hotelu w miejscowości PEFKOS (przy okazji poznałam nowe, greckie słówko oznaczające "sosnę")
- na wschodnum wybrzeżu, 6 km od starożytnego LINDOS.
Trochę tutaj więc plażowaliśmy, trochę basenowaliśmy, a trochę jeździli karkołomnie po krętych,
zakurzonych greckich drogach. Nasze główne szlaki wiodły:
- do Asklipio i Apolakki (dwóch przypadkowo wybranych miasteczek, gdzie zaplątaliśmy się w wąskich uliczkach na amen),
- do stolicy wyspy (nastrojowej ale trochę zaniedbanej, z Pałacem Wielkich Mistrzów, Portem Mandraki,
którego strzeże Kolos albo raczej jego duch :-) oraz stareńskim Akropolem)
- na cypel Prassonisi, gdzie spotykają się dwa morza (a kite-surferzy mają prawdziwy raj)
- do Lindos i Zatoki Św. Pawła
- do Doliny Motyli
- na Wyspę Symi (pełnej kolorowo-włoskich wpływów).
Na zachodnie wybrzeże niestety zabrakło nam już czasu i pięniędzy, ale może kiedyś jeszcze wrócimy na Rodos,
żeby je również zobaczyć...
:-)
A TAKIE widoki nadchmurne towarzyszyły nam w drodze powietrznej z Krakowa:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz